Mamy rok 1760, główną bohaterką jest piękna (bo jakże by inaczej) Bella Barstowe. Dziewczyna zostaje uprowadzona z rodzinnego domu. Powód prozaiczny, żadna tam wielka miłość tylko pieniądze. Jednak porywacze źle trafili, nie na jakąś głupiutką gąskę, która będzie cicho siedzieć i czekać aż ją uratują. O co to to nie. Bella ucieka, a schronienie znajduje w najmniej odpowiednim miejscu dla młodej, ładnej, pochodzącej z dobrego domu panienki - w tawernie na obrzeżach miasta. I w tym momencie zaczynają się jej prawdziwe problemy. Można powiedzieć, że sprawdza się przysłowie – z deszczu pod rynnę. Bella staje się ofiarą napastliwości kilkorga mężczyzn, gości tawerny i nie wiadomo (a raczej wiadomo...) jakby się to skończyło, gdyby na ratunek dziewczynie nie ruszył, szarmancki, przystojny kapitan Rose, który postanawia pomóc młodej damie znajdującej się w opałach. Efekt jest taki, że wyswobodzona z opresji Bella ucieka na jego koniu. Gdy dociera do domu zostaje uwięziona przez rodzinę, która nie mogąc zapanować w tradycyjny sposób nad dziewczyną, postanawia ją uwięzić. Wg nich nie mogąc zapanować, bo wg Belli jest ona po prostu więźniem paskudnego, chytrego brata i głupiej, histerycznej siostry.
Bella od zawsze była czarną owcą w rodzinie. Jak sama twierdzi,gdyby żyła w innych czasach, z pewnością zamknięto by ją w klasztornej celi i wyrzucono klucz. Ponieważ było to jednak niemożliwe, uwięziono ją w rodzinnej posiadłości, w Carscourt. Pozbawiono ją przy tym pieniędzy, nowych ubrań i zabroniono wychodzenia na dwór. Cały czas spędza z paskudną siostrą i jeszcze gorszym bratem Agustusem, chytrym tłuściochem o rumianych policzkach i małych, świdrujących oczkach.
Mijają 4 lata, Bella żyje niczym mniszka, gdy nagle dostaje wiadomość, że odziedziczyła spadek i to bardzo duży, bo w kwocie 15 tys. funtów. Spadek ten zapisała jej ukochana prababcia, pomijając przy tym całkowicie Augustusa, chytrego brata Belli i Lucindę, ową histeryczną siostrę. Warunek jest jednak taki, że Bella w ciągu godziny wraz z adwokatem prababci musi opuścić rodzinne więzienie, co też dziewczyna niezwłocznie czyni. Bella mimo, iż spadek należy się prawnie jej, wcale tak łatwo go nie otrzyma, będzie do niego prowadziła długa i wyboista droga.
W dalszych perypetiach, m.in. w wymierzaniu kary wstrętnemu bratu (za co, nie zdradzę) pomaga jej po raz kolejny przystojniacha, czyli znany już nam kapitan Rose, który okazuje się kimś zupełnie innym, niż na początku sądziła Bella.
Tajemniczy książę to książka wciągająca, książka o tajemnicy, miłości, przygodach i problemach rodzinnych. Trochę przypomina mi bajkę o Kopciuszku, który zostaje wyratowany ze szponów złej rodziny przez pięknego, walecznego kawalera. Ale nie jest to zwykły Kopciuszek, bo Bella ma charakterek, oj ma, jest niezwykle odważna i wyemancypowana, jak na połowę XVIII w., przy tym ma niewyparzony język, jest pomysłowa i inteligentna, co w tamtych czasach było niedopuszczalne, a co w połączeniu z lekkim piórem Jo Beverly, daje gwarancję świetnej zabawy.